October 14, 2016

O planach życiowych, które nie wychodzą.

Te wakacje miały wyglądać zupełnie inaczej. Nagłych i nieprzewidzianych zmian było tyle, że właściwie sama już nie pamiętam, co i kiedy się zmieniło... Wszystko szło zgodnie z planem mniej więcej do lutego, kiedy to uciekłam z Indii. A zanim uciekłam, to skróciłam wyjazd o miesiąc, żeby być w stanie zrealizować wyjazd z Mamą do Hiszpanii. Miało być na zawsze... A przynajmniej na dłuższą chwilę. A nie było wcale. Ale po kolei.
Uciekłam z Indii, bo mnie zmęczyły na tyle, że musiałam odpocząć. Odpoczywałam w Malezji, głównie nurkując na Tiomanie. Codziennie koiły mnie takie zachody słońca...

Potem jeszcze szybciutko skoczyłam na północ kraju i znalazłam się w Polsce na początku kwietnia. Rozchorowałam się natychmiast na zimno i zmęczenie. A Mamie powychodziły różne choróbska, które nie tylko uniemożliwiły jej wyjazd do Hiszpanii, ale sprawiły, ze ja też zostałam. Na nie wiadomo jak długo...
Żeby nie umrzeć z nudów, wzięłam do domu tymczasowego lękliwego Fostera z grodziskiej Straży dla Zwierząt. I to była najlepsza decyzja tych wakacji, a jej rezultat najbardziej satysfakcjonujący. Foster zrobił się odważnym, pewnym siebie psiakiem, a ja zyskałam kumpla na spacery i w ogóle do wszystkiego. Byliśmy nierozłączni!

A najważniejsze jest to, że znalazł w końcu cudowny dom, w którym jest szczęśliwy! Chociaż będę zawsze za nim tęsknić...
Próbowałam tez wrócić do zawodu pilota, z marnym skutkiem – a mianowicie okazało się, że zupełnie nie opłaca się tak ciężko pracować za te nędzne grosze, które mi płacili. Rozbestwiłam się okropnie w tej Afryce... odbyłam parę wycieczek po okolicznych krajach, poznałam lepiej Budapeszt i Rygę, więc czas nie był stracony. Każda chwila przynosi nowe doświadczenia i można się czegoś wartościowego dowiedzieć, o świecie, lub o sobie.
Pojechałyśmy też z Mamą na wycieczkę namiotową po zachodnich krańcach kraju. Cudownie, ale tęskniłam za taką włóczęgą! Namiot, las i obok jezioro... :)
W ogóle lato obfitowało w wycieczki po Polsce, pogoda była świetna, odwiedziłam mnóstwo starych i parę nowych miejsc... Na przykład Kotlinę Kłodzką, z jej pięknymi średniowiecznymi miasteczkami na wzgórzach:

Spotykałam się z dawno niewidzianymi ludźmi, a tymi widywanymi częściej spędziłam mnóstwo fajnych chwil.
No i końcu zdecydowałam sie jednak wracać do pracy, do Afryki. Z rozważań o wszelkich za i przeciw, kalkulacji czasowych i finansowych wychodzi czarno na białym, że to najlepsza opcja i że rezygnacja z niej byłaby po prostu czystą głupotą. Parę mentalnych rozkminek, trochę walki ze sobą i rzeczywistością... no i decyzja została podjęta. Wszak zawsze będę mogła ją zmienić w przyszłym roku! I tak oto znalazłam się znowu w Senegalu. ;)

Ostatnim wypadem wakacyjnym była Transylwania. Piękna, cudowna Transylwania, o której już od dawna myślałam, ale szkoda mi było czasu na Europę... tym razem jednak byłam za Europą stęskniona i z przyjemnością przesiedziałam w Polsce i okolicach pół roku. To był dobry czas, a o szczegółach poznawania świat i siebie napiszę w kolejnych postach.

No comments: