Te wakacje miały
wyglądać zupełnie inaczej. Nagłych i nieprzewidzianych zmian było tyle, że
właściwie sama już nie pamiętam, co i kiedy się zmieniło... Wszystko szło
zgodnie z planem mniej więcej do lutego, kiedy to uciekłam z Indii. A zanim
uciekłam, to skróciłam wyjazd o miesiąc, żeby być w stanie zrealizować wyjazd z
Mamą do Hiszpanii. Miało być na zawsze... A przynajmniej na dłuższą chwilę. A
nie było wcale. Ale po kolei.
Uciekłam z Indii,
bo mnie zmęczyły na tyle, że musiałam odpocząć. Odpoczywałam w Malezji, głównie
nurkując na Tiomanie. Codziennie koiły mnie takie zachody słońca...
Potem jeszcze szybciutko skoczyłam na północ kraju i
znalazłam się w Polsce na początku kwietnia. Rozchorowałam się natychmiast na
zimno i zmęczenie. A Mamie powychodziły różne choróbska, które nie tylko
uniemożliwiły jej wyjazd do Hiszpanii, ale sprawiły, ze ja też zostałam. Na nie
wiadomo jak długo...
Żeby nie umrzeć z
nudów, wzięłam do domu tymczasowego lękliwego Fostera z grodziskiej Straży dla Zwierząt. I to była najlepsza decyzja tych wakacji, a jej rezultat najbardziej
satysfakcjonujący. Foster zrobił się odważnym, pewnym siebie psiakiem, a ja
zyskałam kumpla na spacery i w ogóle do wszystkiego. Byliśmy nierozłączni!
A najważniejsze jest to,
że znalazł w końcu cudowny dom, w którym jest szczęśliwy! Chociaż będę
zawsze za nim tęsknić...
Próbowałam tez
wrócić do zawodu pilota, z marnym skutkiem – a mianowicie okazało się, że
zupełnie nie opłaca się tak ciężko pracować za te nędzne grosze, które mi
płacili. Rozbestwiłam się okropnie w tej Afryce... odbyłam parę wycieczek po
okolicznych krajach, poznałam lepiej Budapeszt i Rygę, więc czas nie był
stracony. Każda chwila przynosi nowe doświadczenia i można się czegoś
wartościowego dowiedzieć, o świecie, lub o sobie.
Pojechałyśmy też
z Mamą na wycieczkę namiotową po zachodnich krańcach kraju. Cudownie, ale
tęskniłam za taką włóczęgą! Namiot, las i obok jezioro... :)
W ogóle lato obfitowało w wycieczki po Polsce,
pogoda była świetna, odwiedziłam mnóstwo starych i parę nowych miejsc... Na przykład Kotlinę Kłodzką, z jej pięknymi średniowiecznymi miasteczkami na wzgórzach:
Spotykałam
się z dawno niewidzianymi ludźmi, a tymi widywanymi częściej spędziłam mnóstwo
fajnych chwil.
No i końcu
zdecydowałam sie jednak wracać do pracy, do Afryki. Z rozważań o wszelkich za i
przeciw, kalkulacji czasowych i finansowych wychodzi czarno na białym, że to
najlepsza opcja i że rezygnacja z niej byłaby po prostu czystą głupotą. Parę
mentalnych rozkminek, trochę walki ze sobą i rzeczywistością... no i decyzja
została podjęta. Wszak zawsze będę mogła ją zmienić w przyszłym roku! I tak oto znalazłam się znowu w Senegalu. ;)
Ostatnim wypadem
wakacyjnym była Transylwania. Piękna, cudowna Transylwania, o której już od
dawna myślałam, ale szkoda mi było czasu na Europę... tym razem jednak byłam za
Europą stęskniona i z przyjemnością przesiedziałam w Polsce i okolicach pół
roku. To był dobry czas, a o szczegółach poznawania świat i siebie napiszę w kolejnych postach.
No comments:
Post a Comment